niedziela, 4 grudnia 2016

Antypiesza ofensywa kolejowa?

Mieszkanie w dzielnicy "kolejowej", poprzecinanej torami, powoduje, że relacje z różnymi podmiotami kolejowymi są jednym z naszych najważniejszych obszarów obywatelskiego zainteresowania.

Minął rok od serii trzech wypadków śmiertelnych na linii wołomińskiej, więc postanowiliśmy sprawdzić, jak dziś wygląda sytuacja pieszych, chcących pokonać tę barierę. 

Naszą wędrówkę zaczynamy od granicy Pragi i Targówka, gdzie brakuje fragmentu chodnika do Kauflandu. Z przebogatej korespondencji, jaką w tej sprawie toczymy z Zarządem Dróg Miejskich wynika, że:

a) pieniądze są,

b) zgody budowlane są,

c) nie ma porozumienia z PKP PLK odnośnie opłat za zajęcie terenu na brakujący fragment chodnika - innymi słowy, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, podobno niemałe od miasta dla kolei. Swoją drogą ciekawe ile wynosi dług kolejowy wobec Warszawy?

Czekając na finalne porozumienie, przypatrujemy się tysiącom pieszych, którzy codziennie muszą brnąć w błocie z powodu biurokratycznych opóźnień.





Ruszamy dalej. Kładka przez Radzymińską na wysokości ul. Naczelnikowskiej. Nic się nie zmieniło - ZDM ją  nieco podrasował, jest jedna rynienka do wprowadzania wózków i rowerów... bo inaczej NIE DA SIĘ, przepisy, spadki etc. A na windę nie ma pieniędzy.



Jednak są inne zmiany. PKP PLK postanowiło znów pokazać kto tu rządzi i całkowicie wygrodziło swój teren zmuszając tym samym pieszych do:

a) korzystania z kładki (co jest niemal wykluczone w przypadku osób niepełnosprawnych),
b) nielegalnego marszu ulicą, obok przejeżdżających samochodów...





Jak widać, brakuje pomysłów na rozwiązanie tej absurdalnej sytuacji. Podpowiadamy - wystarczy wraz z oddaniem Trasy Świętokrzyskiej zlikwidować jeden pas ruchu dla samochodów (np. tych wjeżdżających z Radzymińskiej) i wybudować w jego miejsce kawałek chodnika... Proste prawda?





Przeszliśmy na drugą stronę ulicy i idziemy w kierunku Tesco. Na Targówku jak widać nawet przyroda nie lubi pieszych...



Przy Tesco sytuacja bez zmian. Piesi jak przechodzili przez tory i ulicę,  tak przechodzą nadal. Nie straszne im rozpędzone samochody, ani... ostrzegawcze tabliczki umieszczone przy torach przez kolejarską brać. Nasze małe rozumki nie są wciąż w stanie pojąć, dlaczego nie można wytyczyć tutaj legalnego przejścia naziemnego przez tory i ulicę. Jest układ świateł (auta i tak stają), można wytyczyć przejście naziemne przez tory (znacznie tańsze od kładki, czy tuneli). Ale po co? Skoro jest dobrze... Czekamy na kolejną ofiarę złożoną przez pieszych na ołtarzu Św. Przepustowości...







Dochodzimy do Szwedzkiej. Tutaj oczywiście również NIE DA SIĘ wytyczyć jednego przejścia dla pieszych na wprost. Po co. Piesi mają zdrowie, mogą zrobić koło przez Wileńską przy okazji dwa razy czekając na światłach i przechodząc przez podwójną zebrę. Ważne żeby więcej samochodów opuściło skrzyżowanie...




Idziemy dalej. Przy Rzeszotarskiej duma rozpiera. Wywalczone z trudem przejście dla pieszych funkcjonuje i ma się dobrze. W ciągu 30 sekund przechodzi kilkanaście osób w każdym kierunku. 



Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie kolejarze - tym razem nie z PLK, a z PKP S.A., czyli kolejnej spółki kolejowej, zarządzającej dworcami. Najpierw w ramach prac estetyzujących wysypali prowadzącą na perony ścieżkę tłuczniem, po którym ciężko przejść, nie wspominając o przejechaniu wózkiem czy rowerem. Następnie domontowali tabliczki zakazujące przebywania na terenie PKP osobom postronnym...








Czy wkrótce pojawią się tam SOK-iści? 

Tak czy inaczej, żyjemy w swoistym matriksie. Przedstawiciele Miasta st. Warszawa powtarzają zdania o zrównoważonym transporcie, zrównoważonej mobilności, promowaniu ruchu pieszego i komunikacji publicznej w śródmieściu funkcjonalnym (to prawie cały obszar Pragi Północ, poza Pelcowizną), a z drugiej strony inne podmioty (miejskie, kolejowe) robią wszystko, by... pieszych zniechęcać do chodzenia...

Brakuje koordynacji, brakuje jasnego postawienia sobie celów i brakuje myślenia, również o charakterze gospodarskim - jak za pomocą jak najniższych środków (nie sztuką jest przecież wybudowanie estakad za miliony złotych) ulżyć jak największej grupie osób. Dopóki to się nie zmieni, nadal będziemy chodzić opłotkami... :(

2 komentarze :

Anonimowy pisze...

Było sie ruszyc w strone Bialostockiej jak juz byliscie przy Szwedzkiej

Anonimowy pisze...

Brakuje bardzo przejścia przez tory na wysokości Rzeszotarskiej - Markowskiej. Takie przejście połączyło by obydwie Pragi. Nie mówiąc już o tym, że mógłby tu z powodzeniem być także lokalny mały przejazd kolejowy. Szczególnie po zbudowaniu Nowokijowskiej i zmniejszeniu ruchu na Solidarności.