Pokazywanie postów oznaczonych etykietą parkowanie na trawniku. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą parkowanie na trawniku. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 22 września 2016

Ojej, ojej nie mam gdzie zaparkować - a przecież gdzieś muszę !!!

Taki lament właścicieli samochodów słyszymy na Pradze dość często. Za "skrzywdzonymi" posiadaczami aut ujmują się niektórzy prascy radni. Chcą ułatwić im życie przekształcając na przykład przyuliczne trawniki w "ekologiczne" miejsca parkingowe. "Ekologiczność" tych rozwiązań polega chyba na tym, że smary i oleje skapujące z zaparkowanych samochodów będą od razu dostawać się do gleby przez ażurową powierzchnię betonowych lub plastikowych podkładów. 

Przypatrzmy się więc bliżej parkingowemu problemowi na Pradze, biorąc na tapetę ulicę Jagiellońską. Kierowcy bez żenady parkują tu samochody na trawnikach.


Urzędnicy spółki miejskiej dają "dobry przykład".


Chodniki i pobocza ulicy zastawione są jednym, a często kilkoma rzędami aut.




Tymczasem wyznaczone kiedyś kosztem zieleni przyulicznej płatne parkingi znajdujące się tuż obok świecą pustkami.




Jak wiadomo jesteśmy narodem oszczędnym. Po co płacić za miejsce parkingowe, skoro bez realnej groźby finansowych sankcji można postawić samochód na trawniku lub zastawiając cały chodnik?


I w tym kryje się cała istota sprawy. Tym, którzy narzekają, a czasem na spotkaniach w urzędzie dzielnicy wręcz krzyczą, domagając się od gminy miejsc parkingowych, nie doskwiera tak naprawdę realny brak możliwości zaparkowania samochodu w swojej okolicy. Oni żądają aby gmina wyznaczyła im miejsca parkingowe do parkowania za darmo.  A jak wiadomo nie ma darmowych obiadów - nie istnieją też darmowe miejsca parkingowe. Ich wyznaczenie, polegające w istocie rzeczy na darmowym przejęciu części przestrzeni publicznej, przez grupę mieszkańców, którzy nie zapewnili sobie miejsc parkingowych przez ich kupno lub dzierżawę, odbywa się kosztem całej wspólnoty. Płacimy za to i ponosimy straty my - wszyscy mieszkańcy Pragi. Płacimy - ponieważ budowa i utrzymanie kolejnych miejsc parkingowych finansowana jest z naszych podatków. Tracimy zaś w dwójnasób - przestrzeń w mieście kosztuje i to drogo. Gdyby na miejscu gdzie powstał parking, stworzyć na przykład ogródek kawiarniany, dzielnica zamiast kosztów miałaby przychody z najmu jego powierzchni. Inne straty są jeszcze poważniejsze. Tracimy zieleń miejską, tracimy potencjalne miejsca spotkań, spacerów, zabaw dzieci, tracimy przyjazną przestrzeń publiczną, mało kto lubi bowiem spacerować po parkingach. Siedzenie w ogródku kawiarnianym na wprost rur wydechowych zaparkowanych aut też nie należy do przyjemności. Pewnie nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że postępująca aneksja przestrzeni publicznej na cele parkingowe przyczynia się bezpośrednio do utraty wartości naszych nieruchomości - wystarczy porównać wartość mieszkania z widokiem na zielony skwer i wartość lokalu położonego w tym samym miejscu z widokiem na wielki parking. 

Największą stratą jest jednakże utrata konkurencyjności Warszawy w porównaniu z innymi miastami europejskimi. Ludzie chcą żyć i pracować, biznes chce lokować swoje interesy w miastach pełnych zieleni, jak najmniej zanieczyszczonych, wygodnych, przyjaznych dla mieszkańców. Warszawa, coraz bardziej zanieczyszczona, hałaśliwa, tracąca w szybkim tempie swój walor zielonego miasta, zakorkowana, z placami, ulicami i chodnikami zamienionym w parkingi niestety tę konkurencję przegrywa.


Nie dajmy się więc omamić populistycznymi hasłami o braku miejsc do parkowania. Prawo do darmowego parkowania nie jest prawem człowieka. Nabywca samochodu musi sam brać odpowiedzialność za zapewnienie sobie miejsca do parkowania. A jeśli nie stać go na ponoszenie kosztu 100 - 200 złotych miesięcznie, powinien po prostu zrezygnować z posiadania auta. 

Nie dajmy też sobie wmówić, że wszędzie muszą być zapewnione miejsca parkingowe do wykorzystania na załatwienie sprawy "na mieście". Nie muszą. 
Użytkownik samochodu, podobnie jak każdy inny mieszkaniec powinien liczyć się na obszarze śródmieścia z koniecznością odbycia części drogi pieszo, komunikacją miejską lub rowerem. 

Centrum miasta ma ograniczoną pojemność zaś samochód jest ogromnie terenochłonny. Na zaparkowanie jednego pojazdu potrzeba 15 metrów kwadratowych powierzchni. W Warszawie dla wszystkich chętnych miejsca już brakuje, mimo że samochody zajmują codziennie ogromną powierzchnię ulic, chodników i placów, a często także trawników i terenów zieleni. 

Na koniec jeszcze jedna uwaga - przy obecnej polityce parkingowej miasta, polegającej na praktyce tolerowania parkowania w miejscach niedozwolonych i uleganiu naciskom na tworzenie kolejnych darmowych miejsc do parkowania kosztem przestrzeni publicznej, nie ma szans na realizację postulatów budowy podziemnych parkingów. Będą stały puste.        

sobota, 28 maja 2016

Było sobie drzewo

Znowu o drzewach, tym razem ul. Łochowska.

W lutym 2015 r. wycięto drzewo pod sklepem "U Anki" (pisaliśmy o tym na naszym FB 17.06.2015 r.)


(zdjęcie z czerwca 2015 r.)

Właściciel sklepu urządził sobie na tym miejscu parking dla swojego dostawczego samochodu

(zdjęcia z maja 2016 r.):


Wjeżdża tam codziennie, trawnik zamienił się w klepisko.


Na prośbę, by parkował na jezdni - wydłuża mu to drogę do sklepu o jakieś 2-3 metry - odpowiada bardzo niemiło albo w ogóle nie chce rozmawiać.


Od niedawna Straż Miejska wystawia mandaty także za parkowanie na trawniku, który już trawnikiem nie jest:


Dlatego, jak widzicie tam to auto - reagujcie!

tel.: 986


(kd)

środa, 8 kwietnia 2015

Nowa świecka tradycja - parkuj wszędzie, gdzie chcesz

Od zeszłego roku na terenie działającego na Pradze od 60 lat Zespołu Szkół Muzycznych im. Stanisława Moniuszki przy ulicy Kawęczyńskiej 23/25 rozkwita nowa świecka tradycja. Rodzice dowożący samochodami dzieci do szkoły uznali, że boisko szkolne i trawnik to znakomite miejsca do parkowania samochodów. 



Wyznawcy nowej tradycji szybko uporali się z bezużyteczną trawą i zajmującym miejsce terenem boiska. 

Zbędną zieleń zastąpiono ekologiczną, estetyczną i tak bardzo lubianą na Pradze mieszanką gliny, błota i wybojów.    


Jak powszechnie wiadomo zamiana każdego skrawka zieleni na błotnisty wygon służący parkowaniu jest postępową, ergonomiczną zasadą warszawskiej klasy średniej, stanowiąc emanację hasła "drzwi w drzwi". Zgodnie z nim każdy szanujący się obywatel powinien maksymalnie skrócić drogę pomiędzy drzwiami swego samochodu, a drzwiami budynku, który jest celem jego podróży. Jeśli po zaparkowaniu odległość od drzwi samochodu do wejścia jest większa niż 20 metrów oznacza to, że obywatel jest nieudacznikiem, nie potrafiącym sprostać zdrowej konkurencji i duchowi kapitalizmu. 


Nie daj też Boże, aby dziecko widziało codziennie coś innego niż drzwi samochodu i drzwi szkoły. Sama myśl, że mogłoby przejść sto metrów chodnikiem po praskiej stronie Wisły napawa wielu rodziców słuszną grozą. O tym, że mogłoby samo wsiąść do tramwaju i podjechać do szkoły mogą myśleć tylko jacyś zboczeni lewacy. 

Takie zaś ekoterrorystyczne akcje, promujące dojazd do szkoły rowerami jak BICIBUS  godne są całkowitego potępienia. Niech żyje parkobłocko !!!! 


    TP/KMI

sobota, 21 lutego 2015

"Trawnik w tym miejscu i tak jest rozjeżdżany przez samochody" - o parkowaniu na Tarchomińskiej i Nieporęckiej słów kilka

Tarchomińska i Nieporęcka to dwie lokalne ulice na Szmulowiźnie, na tyłach Konesera, które umożliwiają przejazd między Białostocką i Ząbkowską. Na obu ulicach dominuje zabudowa pierzejowa - na Tarchomińskiej to w większości stuletnie kamienice, na Nieporęckiej w ostatnich latach powstało kilka nowych inwestycji.

Tym co zaskakuje osoby odwiedzające obie ulice są parkujące samochody, które w ilości znacząco przekraczającej warszawskie normy zawładnęły przestrzenią chodników i miejsc, gdzie powinna rosnąć przyuliczna zieleń. Pisaliśmy o tym dwa lata temu, niestety od tamtego czasu sytuacja uległa pogorszeniu. 

Tak dziś wygląda Tarchomińska...










... a tak Nieporęcka.





Wiele z tych samochodów parkuje niezgodnie z przepisami, np. na przejściach dla pieszych lub tuż przed nimi. Ponadto na rozjeżdżanych regularnie poboczach od lat nie może wykiełkować nawet pojedyncze źdźbło trawy. 

Sytuacji nie zmienił przeprowadzony w pośpiechu w 2013 r. remont Tarchomińskiej. Za nieco ponad 18 tys. zł wykonano jedynie remont nawierzchni ulicy, pozostawiając pobocza w opłakanym stanie. O braku jakiejkolwiek małej architektury nawet nie wspominamy.

Czy jedynym rozwiązaniem sytuacji na Tarchomińskiej i na Nieporęckiej jest budowa miejsc parkingowych zamiast zieleni na poboczach, bo "trawnik w tym miejscu i tak jest rozjeżdżany przez samochody"? Niekoniecznie. Jednym z rozwiązań, które można wdrożyć jest zmiana organizacji ruchu i wprowadzenie na obu uliczkach ruchu jednokierunkowego. W takim przypadku część samochodów mogłaby parkować na jednym z pasów służących obecnie do jazdy. Ruch pojazdów mógłby odbywać się tak jak na poniższej mapie.


A dla tzw. niedzielnych, bądź nawet wakacyjnych kierowców (część samochodów stoi na obu ulicach bez ruchu od wielu miesięcy) polecamy dwa najbliższe strzeżone parkingi, zaznaczone żółtym krzyżykami. 

KMI

piątek, 24 października 2014

Praskie błocko komunalne

Zmorą Pragi Północ są tereny komunalne nieokreślonego przeznaczenia. Niby to podwórka lub placyki, lecz bez jasno zdefiniowanych funkcji. Nie wiadomo, gdzie kończy się trawnik, gdzie zaczyna chodnik, gdzie jest uliczka dojazdowa, a gdzie miejsce parkingowe. W efekcie duża część przestrzeni publicznych i podwórek przekształciła się w błotniste klepiska, rozjeżdżane "na dziko" przez śmieciarki, samochody dostawcze i auta parkujących mieszkańców.


Świetnym przykładem jest duży teren podwórza pomiędzy ulicami Łochowską i Łomżyńską.


   
To podwórze, między innymi dzięki naszym staraniom, w ramach akcji "Zielone podwórka" zostało dwa lata temu odnowione. Zasadzono drzewa i krzewy, zasiano trawę. 
Cóż z tego, skoro po asfaltowych alejkach, które powinny być chodnikami i po trawnikach jeżdżą samochody? Co kilka dni wjeżdżają tu choćby ciężkie śmieciarki aby opróżnić pojemniki.


Niektórzy rozjeżdżone trawniki traktują jako doskonałe miejsce do parkowania.

  
Wspólnota mieszkaniowa, której teren sąsiaduje z tym podwórzem  wyznaczyła sobie (ciekawe czy dostali zezwolenie właściciela terenu?) dojazd do swojej posesji przez teren komunalnego trawnika...



... na którym walają się odpady rozwłóczone ze śmietnika przez zbieraczy złomu i puszek.



Na spotkaniach poświęconych rewitalizacji praskich podwórek pytaliśmy przedstawicieli Policji i Straży Miejskiej czy mogą podejmować interwencję, kiedy np. widzą śmieciarkę jadącą po takim podwórzu jednym kołem po chodniku, a jednym po trawniku, albo samochód parkujący, tak jak na naszym zdjęciu. 
Okazuje się, że obie te instytucje twierdzą, że nie są do tego upoważnione, dopóki na obszarze podwórza nie zostanie opracowany i przyjęty projekt organizacji ruchu (sic!). A zarządca - czyli praski Zakład Gospodarowania Nieruchomościami oczywiście nie ma na to przyznanych środków. 
Chociaż z drugiej strony, jak się dobrze zastanowić - to jaką organizację ruchu można wprowadzić na podwórzu, na którym powinny być tylko trawniki i alejki chodnikowe?

Podobnych przykładów na Michałowie i Szmulkach mamy więcej.

To np. dojazd do podwórza posesji dawnego budynku nauczycielskiego Zespołu Szkół przy ul. Otwockiej 3.

    
Gdzie tu trawnik? Gdzie tu chodnik? Gdzie tu ulica?

Podobnie wygląda teren niezabudowanego "trójkąta" u zbiegu Folwarcznej, Siedleckiej i Łochowskiej i Wołomińskiej. W tym przypadku teren jest wykorzystywany na "dziki" parking, ponieważ żadnych oznaczeń możliwości parkowania tu nie ma.



Ciekawe ile jeszcze wody w Wiśle upłynie zanim naszym władzom uda się uporządkować ten prosty zdawałoby się do rozwiązania problem? 

Na razie komunalne błocko jest jednym ze wstydliwych symboli zaniedbania tej części miasta.