Nowo otwarte boisko przy Zespole Szkół nr 40 przy ulicy Objazdowej i skwer im. M. i M. Radziwiłłów tonęły w gryzącym dymie.
Mimo to żadnych alarmów smogowych nie było, grupy uczniów szły na zatruty smogiem przystanek, jak gdyby nic się nie stało. Ciekawe czy kadra pedagogiczna tej szkoły w ogóle zauważyła problem?
Straż Miejska zapadła chyba w popołudniową drzemkę, więc my sami ruszyliśmy tropem dymiących kominów. Nietrudno było dostrzec, że w okolicy mamy dwóch głównych trucicieli, do których często dołącza trzeci.
Oto wyniki naszego amatorskiego śledztwa.
Największe chmury dymu wydobywały się z kominów na terenie dawnej Fabryki Drutu tzw. "Drucianki". Tam znajdowało się główne źródło smogu, odczuwalnego najbardziej na terenie Zespołu Szkół przy ulicy Objazdowej, na skwerze Radziwiłłów i w okolicy Bazyliki NSJ.
Drugie miejsce w naszym rankingu przypadło, ku naszemu zaskoczeniu, Wyższej Szkole Menedżerskiej przy ulicy Kawęczyńskiej. Tu smrodził komin jednego z wewnętrznych budynków, niewidoczny od strony ulicy.
Dym wydobywał się także z kilku innych kominów budynków wchodzących w skład kompleksu tej uczelni.
Trzecie źródło to barak przy ul. Kawęczyńskiej 30. Jego użytkownik też lubi wypuścić od czasu do czasu z komina chmurę czarnego dymu. Alarmowaliśmy w tej sprawie już Straż Miejską, ale niewiele to dało. W efekcie po kilku dniach smogu nasze balkony pokryła warstwa czarnej sadzy.
Ogromne koszty smogu, liczone w miliardach złotych rocznie, są odłożone w czasie. Często też, ze względu na brak odpowiedniej edukacji, nie są powiązane w świadomości społecznej z zatruwaniem środowiska (na przykład zwiększonej zapadalności na infekcje oddechowe nie łączy się z wdychaniem zanieczyszczonego powietrza). Można je więc, będąc u steru polskiej polityki, zupełnie lekceważyć. I tak się dzieje.
Z tego samego powodu władze nie ograniczają wjazdu nawet najbardziej zatruwających powietrze samochodów z silnikiem diesla do centrów miast, choć dobrze wiadomo, że jest to główne źródło zanieczyszczeń powietrza w śródmieściach.
A na przykład w naszej Warszawie wydatki na likwidację źródeł szkodliwej emisji spalin są wciąż mikroskopijne w stosunku do wydatków na infrastrukturę drogową.
Tylko szeroki front sprzeciwu obywateli wdychających codziennie trujące pyły i gazy, mógłby zmusić polityków na szczeblu lokalnym i krajowym do zmiany tej cynicznej polityki.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz