czwartek, 10 września 2009

stereotyp?

http://www.idg.pl/news/349357/Electro.World.w.Polsce.zmienia.wlasciciela.Zobacz.jak.startowala.siec.html


Szturm na Electro World

Pierwszy supermarket z logo Electro World został otwarty w Warszawie w październiku 2005 r. Uruchomieniu salonu, jak to zwykle w takich wypadkach bywa, towarzyszyły promocje na sprzęt elektroniczny. To wystarczyło, by kolejka pod halą sklepu zaczęła się formować już na dzień wcześniej i nie miał znaczenia fakt, że - jak wynikało z pierwszej gazetki promocyjnej - był to sprzęt niskiej klasy.

"Trochę z kolegami wypiliśmy, przecież trzeba się było rozgrzać" - mówił 22-letni Karol z warszawskich Szmulek, stojący w kolejce do salonu, a przepytywany przez reporterów IDG we wczesnych godzinach rannych tuż przed otwarciem bram salonu. "Nie samą kawą człowiek żyje. Ale pełna kultura, bez żadnych burd. Przyszliśmy tu wywalczyć telewizor a nie na mordobicie" - wtórował mu jego kolega Zbyszek.

5 komentarzy :

Unknown pisze...

Nie wiem jak naprawdę jest na Szmulowiźnie - zamieszkam tu za parę tygodni i przekonam się na własnej skórze. Z tego co wyczytałam oraz doświadczyłam dotąd podczas wycieczek i rozmów z mieszkańcami - jest bardzo... normalnie. Ale przekonanie o tym, że na Szmulowiźnie jest niebezpiecznie jest podsycane. Przykładem jest tutaj choćby wiele sugerujący tytuł wycieczki dla młodzieży (z 17 września tego roku) "Szmulki dla odważnych" czy komentarze uczestników wędrówki po Pradze organizowanego w ramach portalu GoldenLine: "a tera pytanie - mam wziąć gnata,kose i gaz czy wystarczy gnata", "możesz nawet pitbula wziąć... będzie pasował do Praskich klimatów... ;)
a "tulipany" skombinujemy na poczekaniu...".

tomek pisze...

Miszkam tu od dawna - żeby tu przeżyć trzeba mieć trzy pitbulle, trzech ochroniarzy, kosę sprężynową, "klamkę" i szybkie nogi. Do tego obowiązkowy strój organizacyjny w celu mimikry - dres, bejsbolówka, biale skarpetki frotte, białe adidasy. Może jakoś przetrwasz.... :)

pralkafrania pisze...

Ja tam bez "dziewiątki" w torebce z domu się nie ruszam. No i jeszcze deo w kieszeni, co by po oczach dać. Jak czuję, że będzie gorąco to proszę o pomoc braci. Włos mi z głowy nie spada. Ale czujnym trzeba być ...

Unknown pisze...

Uuuuu, no to kiepsko widzę swoją przyszłość.... do mieszkania zamiast pitbulla to co najwyżej zmieści się chudy kot, silnych braci ani ochroniarzy nie mam - mąż będzie musiał ostro pakować, bo na razie może się zmierzyć najwyżej w walce na cięte riposty. W sytuacji zagrożenia Bliskim Spotkaniem z Tubylcem będę ratować się ucieczką albo brać na litość - myślicie że zadziała? :)

pralkafrania pisze...

Bierz na litość. Już od teraz zacznij treningi przed lustrem. Męża wyślij na siłownię, niech ćwiczy codziennie i nigdy, ale to przenigdy nie patrz łysemu prosto w oczy!